Państwo
 Hayes weszli do pokoju córki, po raz kolejny rzucając w stronę Malika 
pełne nienawiści spojrzenie. Chłopak spuścił tylko wzrok, odsuwając się
 od łóżka Madeline, by przepuścić jej rodziców. Stanął pod ścianą, 
obserwując krótkie, regularne oddechy brunetki. W niektórych momentach 
mieniło mu się w oczach, pojawiała się niewielka mgła przed nimi. 
Przetarł zaspane i zmęczone powieki, potrząsając lekko głową. Miranda 
Hayes zauważyła ten skromny gest i tym razem w jej spojrzeniu pojawiło 
się współczucie, a także wdzięczność. Mimo niechęci względem Zayna, 
doceniała jego troskę o Madeline oraz uczucie, jakim ją darzył. 
- Idź do domu i odpocznij - zwróciła się do chłopaka, uśmiechając się serdecznie. Wróć rano. 
-
 Nie musi wracać - wtrącił się John, ojciec Mady. - Przecież dobrze się 
nią zaopiekujemy, nikogo więcej jej nie potrzeba - zauważył pan Hayes, 
odwracając swój wzrok. 
-
 Przepraszam, ale nie mogę się z panem zgodzić - Zayn próbował się 
bronić, czując jak coraz bardziej kiełkuje w nim złość. - Jestem 
narzeczonym państwa córki, mam pełne prawo do przebywania blisko niej. 
-
 Gdzie byłeś, kiedy nie mogła prowadzić tego przeklętego samochodu?! - 
krzyknął rozpaczliwie, podchodząc do chłopaka. - Ta sprawa zakończy się 
sądem, mój drogi. Nic nie będzie łączyło cię z moją córką. 
Malik
 nie chciał się więcej odzywać, by nie wszczynać jeszcze większej 
kłótni. Przyjął do wiadomości to, co miał dla niego w zanadrzu John 
Hayes. Po krótkiej chwili spojrzał z nadzieją na szczupłą kobietę, która
 tylko uśmiechnęła się przepraszająco. Zayn nie wiedział dlaczego, ale 
stosunek Mirandy względem niego bardzo się zmienił. Dziwił się temu, ale
 nie zamierzał wgłębiać się w szczegóły. Cieszył się, że miał mamę 
Madeline po swojej stronie. 
- Dobranoc - burknął gniewnie, wychodząc ze szpitalnego pokoju swojej narzeczonej. 
Momentalnie
 poczuł się samotny. Przesiadywanie z Mady dodawało mu otuchy, miał ją 
przy sobie, pilnował jej, nie spuszczając z niej wzroku. Tę noc będzie 
musiał spędzić inaczej niż do tej pory. Kazano mu wrócić do mieszkania i
 odpocząć. Ale jak mógł sobie na to pozwolić, skoro Madeline zapadła w 
śpiączkę?  Tak bardzo tęsknił za kolorem jej tęczówek, za barwą głosu, 
za łobuzerskim spojrzeniem, które posyłała mu zawsze, gdy coś 
przeskrobała. Brakowało mu trzymania się za ręce, wspólnych, 
wielogodzinnych rozmów na te poważne jak i błahe tematy. 
W
 obecnej sytuacji Malik nie był w stanie niczego zmienić na lepsze. Nie 
chciał też wracać do mieszkania Mady, bowiem to z tamtym miejscem 
wiązało się najwięcej najpiękniejszych wspomnień. Zayn musiał odpocząć, a
 w niedawno zajmowanym przez narzeczoną łóżku nie było o tym mowy. W tym
 wypadku miał nadzieję, że przyjaciele zechcą przyjąć go do siebie na tę
 jedną noc. 
Ciemnowłosy
 wyciągnął z kieszeni swoich spodni telefon, wybierając numer Harry'ego.
 Styles odebrał już po czterech sygnałach, co nigdy wcześniej się nie 
zdarzało. 
-
 Zayn, wszystko w porządku? - zapytał z troską Hazza, na co przyjaciel 
uśmiechnął się do siebie. Codziennie dziękował Bogu za ludzi, którzy 
przy nim byli bez względu na wszystko. 
-
 Miałbym do was prośbę - powiedział bez zbędnego wstępu, licząc na 
zrozumienie. - Rodzice Madeline są z nią w szpitalu, ja muszę odpocząć, 
ale nie mogę  zrobić tego u nas. Moglibyście przenocować mnie przez tę 
jedną noc? 
Harry
 miał już twierdząco odpowiedzieć na prośbę Malika, gdy nagle 
przypomniał sobie o dalekiej kuzynce, która dzisiejszego wieczoru miała 
przyjechać do niego z Los Angeles i zatrzymać się i One Direction na 
parę dni. Nie mógł odmówić ani jej, ani tym bardziej swojemu 
przyjacielowi, który przechodził teraz bardzo ciężkie chwile. Był 
zobowiązany pomóc Zayn'owi w pierwszej kolejności. 
- Harry, słyszysz mnie? - zapytał niecierpliwie Malik, stukając stopami o chodnikowe płyty na zewnątrz. 
- Jasne, że możesz się u nas zatrzymać - powiedział pewnie Styles, nie dając poznać po głosie swojego zmieszania. - Czekamy! 
Loczek
 rozłączył się szybko, wywołując na twarzy Zayna uśmiech, którego tak 
bardzo mu brakowało. Po chwili ponownie sięgnął po telefon, wykręcając 
tym razem numer taksówki, którą zamówił pod szpital. Usiadł na 
pobliskiej ławce, krzyżując ręce na piersi. Myślami wciąż był blisko 
Madeline, a z drugiej strony cieszył się, że będzie miał okazję na 
spędzenie czasu z przyjaciółmi, z którymi czuł się najlepiej. Miał 
nadzieję, że dzięki nim zdoła odpocząć i rano wstanie wypoczęty z nowymi
 siłami i chęciami do walki z podłym losem.
Styles
 natychmiast po telefonie przyjaciela, powiadomił o zdarzeniu wszystkich
 obecnych. Wcześniej nie wspomniał też o swojej kuzynce, co w rezultacie
 wszyscy przyjęli z jeszcze większą paniką. Harry najnormalniej w 
świecie o tym zapomniał. Z całej czwórki z przyjazdu dziewczyny 
najbardziej ucieszył się Liam, któremu krewna Harry'ego podobała się od 
dawna. Był nią zauroczony i liczył, że wraz z pojawieniem się blondynki 
uczucie będzie rosło w siłę. Gdy poznał ją kilka lat temu, nie był 
sławny, nie koncertował i nie miał rzeszy fanek. Możliwe, że teraz 
dziewczyna zainteresuje się nim na poważnie. Kto wie, być może należała 
do największych fanek Payna? Chłopak nie ukrywał, że byłby szczęśliwy z 
tego powodu, jednak na razie musiał odgonić od siebie myśli dotyczące 
dziewczyn. W tej chwili liczył się tylko Zayn, którego należało choć 
trochę podnieść na duchu. 
Malik
 poprosił kierowcę taksówki o wysiadkę na wcześniejszej przecznicy. 
Zrobił to celowo, by po drodze móc jeszcze przez chwilę pomyśleć. 
Zastanawiał się, czy będzie w stanie normalnie rozmawiać z przyjaciółmi i
 spędzić z nimi trochę czasu. Nie był pewien, czy miał ochotę na zabawę i
 relaks. Nie mógłby przecież przestać myśleć o Madeline, skoro 
wypełniała każdą jego samotną sekundę. Jedyne co mogło go od tego 
uwolnić, nosiło nazwę snu. Tylko dzięki niemu Zayn miał szansę odpocząć.
 
Chłopak
 stanął po drugiej stronie ulicy, wpatrując się przez moment w 
apartament przyjaciół. Niedługo po tym, spostrzegł po przeciwnej stronie
 drobną blondynkę z położonymi obok trzema walizkami. Z jednego z okien 
mieszkania One Direction dało się słyszeć głośne śmiechy i krzyki 
czwórki chłopaków. Gdyby ktoś tamtędy przechodził, mógłby wziąć to za 
kłótnię młodego małżeństwa. Zayn pokręcił z politowaniem głową, 
przechodząc na drugą stronę ulicy. Jednocześnie stanął obok nieznajomej,
 ciągle wpatrując się w okno. Zaśmiał się pod nosem, po czym przeniósł 
wzrok na dziewczynę. 
- Ty też do domu pełnego wariatów? - zapytał żartobliwie, uświadamiając sobie o nagłej poprawie nastroju. 
- Tak sądzę - powiedziała, uśmiechając się serdecznie w stronę Zayna. - Mam nadzieję, że mnie tam nie znokautują. 
W
 odpowiedzi Malik wzruszył tylko ramionami, biorąc do rąk walizki 
blondynki. Podeszli razem kilka schodów, stojąc później przed 
wejściowymi drzwiami. Ciemnowłosy nacisnął klamkę, po czym oboje 
znaleźli się w środku, wśród biegających wszędzie Liama, Louisa, 
Harry'ego oraz Nialla. 
- Jestem Annabell - blondynka wyciągnęła dłoń ku Zayn'owi, przedstawiając mu się.
Sam
 nie musiał tego robić, gdyż każdy wszędzie go rozpoznawał. W dużym 
stopniu schlebiało mu to, ale niejednokrotnie przekonał się o tym, iż 
sława była czasem męcząca i lubiła płatać figle. Szczególnie kochała 
plotki, których razem z Madeline musiał wysłuchiwać w telewizji lub 
czytać w gazetach. Doskonale pamiętał te o tajemniczym ślubie w ukryciu, o rzekomej ciąży Mady - były to dwie plotki, które przyczyniły się do 
wielu kłótni między zakochanymi. 
Zayn
 i Madeline nie byli idealną parą, ale wiedzieli o tym tylko oni. Każdy z
 zewnątrz uważał, że ich związek oparty był na ustalonych zasadach, 
zaufaniu i porządku. Rzeczywiście, gdy obserwowano ich z boku, wyglądali
 na szczęśliwych, tak mocno w sobie zapatrzonych. Ale tylko oni jedni 
wiedzieli, jak było naprawdę i do czego tak wielka sława Zayna mogła ich
 doprowadzić. Na szczęście, dzięki obustronnym staraniom udało się wyjść
 na prostą, a podobne incydenty nie miały więcej miejsca w ich życiu. 
Patrząc
 na swoich przyjaciół oraz na daleką kuzynkę Harry'ego, zapragnął mieć 
przy sobie w tym momencie Madeline. Chciał ponownie trzymać ją w 
ramionach, całować, drażnić ją i sprawiać, by na jej twarzy wciąż gościł
 uśmiech. Tak bardzo nie mógł doczekać się powrotu brunetki.
- Jak się miewa Madeline? - spytała znienacka Annabell, przysiadając się do Zayna, który po chwili i tak wstał z miejsca. 
Gączkowo
 zastanawiał się nad odpowiedzią, jednak nie mógł odnaleźć słów, które w
 pełni oddawałyby tę rzeczywistość, jaką pragnął wszystkim pokazać. W 
żadnym wypadku nie był zły na Annę, miała prawo zadać takie pytanie. To 
Zayn nie potrafił rozmawiać na temat swojej narzeczonej, leżącej w 
śpiączce. To było dla niego zbyt dużo. Pożegnał więc wszystkich 
obecnych, udając się na górę do pokoju, który kiedyś zajmował. 
-
 Nie wyskakuj więcej z takimi pytaniami, Ann - powiedział Harry, 
odprowadzając przyjaciela wzrokiem po schodach. - I niczego nie 
kombinuj! - ostrzegł, widząc jej rozmarzone spojrzenie. 
-
 Chciałabym mu jakoś pomóc - westchnęła blondynka, opadając na sofę obok
 zajadającego się cukierkami Nialla. - Może zjawiłam się w odpowiednim 
czasie. 
-
 Nie rób sobie nadziei - poprosił Louis, podając Annabell szklankę z 
sokiem pomarańczowym. - Zayn na nikogo nie zwróci uwagi, za bardzo kocha
 Madeline, by ją zostawić. 
Blondynka
 skinęła tylko głową, uśmiechając się krzywo, co nie uszło uwadze 
Harry'ego. Natychmiast posłał kuzynce karcące i groźne spojrzenie, dając
 jej wyraźnie do zrozumienia, by posłuchała rady Louisa. Nie chciał 
bowiem, by przyjaciel wpadł w większe zakłopotanie i zmartwienia. 
Wypadek Mady przysporzył ich wystarczająco za wiele. 
*~* 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz