środa, 25 lipca 2012

Rozdział 3

Państwo Hayes weszli do pokoju córki, po raz kolejny rzucając w stronę Malika pełne nienawiści spojrzenie. Chłopak spuścił tylko wzrok, odsuwając się od łóżka Madeline, by przepuścić jej rodziców. Stanął pod ścianą, obserwując krótkie, regularne oddechy brunetki. W niektórych momentach mieniło mu się w oczach, pojawiała się niewielka mgła przed nimi. Przetarł zaspane i zmęczone powieki, potrząsając lekko głową. Miranda Hayes zauważyła ten skromny gest i tym razem w jej spojrzeniu pojawiło się współczucie, a także wdzięczność. Mimo niechęci względem Zayna, doceniała jego troskę o Madeline oraz uczucie, jakim ją darzył.
- Idź do domu i odpocznij - zwróciła się do chłopaka, uśmiechając się serdecznie. Wróć rano.
- Nie musi wracać - wtrącił się John, ojciec Mady. - Przecież dobrze się nią zaopiekujemy, nikogo więcej jej nie potrzeba - zauważył pan Hayes, odwracając swój wzrok.
- Przepraszam, ale nie mogę się z panem zgodzić - Zayn próbował się bronić, czując jak coraz bardziej kiełkuje w nim złość. - Jestem narzeczonym państwa córki, mam pełne prawo do przebywania blisko niej.
- Gdzie byłeś, kiedy nie mogła prowadzić tego przeklętego samochodu?! - krzyknął rozpaczliwie, podchodząc do chłopaka. - Ta sprawa zakończy się sądem, mój drogi. Nic nie będzie łączyło cię z moją córką.
Malik nie chciał się więcej odzywać, by nie wszczynać jeszcze większej kłótni. Przyjął do wiadomości to, co miał dla niego w zanadrzu John Hayes. Po krótkiej chwili spojrzał z nadzieją na szczupłą kobietę, która tylko uśmiechnęła się przepraszająco. Zayn nie wiedział dlaczego, ale stosunek Mirandy względem niego bardzo się zmienił. Dziwił się temu, ale nie zamierzał wgłębiać się w szczegóły. Cieszył się, że miał mamę Madeline po swojej stronie.
- Dobranoc - burknął gniewnie, wychodząc ze szpitalnego pokoju swojej narzeczonej.
Momentalnie poczuł się samotny. Przesiadywanie z Mady dodawało mu otuchy, miał ją przy sobie, pilnował jej, nie spuszczając z niej wzroku. Tę noc będzie musiał spędzić inaczej niż do tej pory. Kazano mu wrócić do mieszkania i odpocząć. Ale jak mógł sobie na to pozwolić, skoro Madeline zapadła w śpiączkę?  Tak bardzo tęsknił za kolorem jej tęczówek, za barwą głosu, za łobuzerskim spojrzeniem, które posyłała mu zawsze, gdy coś przeskrobała. Brakowało mu trzymania się za ręce, wspólnych, wielogodzinnych rozmów na te poważne jak i błahe tematy.
W obecnej sytuacji Malik nie był w stanie niczego zmienić na lepsze. Nie chciał też wracać do mieszkania Mady, bowiem to z tamtym miejscem wiązało się najwięcej najpiękniejszych wspomnień. Zayn musiał odpocząć, a w niedawno zajmowanym przez narzeczoną łóżku nie było o tym mowy. W tym wypadku miał nadzieję, że przyjaciele zechcą przyjąć go do siebie na tę jedną noc.
Ciemnowłosy wyciągnął z kieszeni swoich spodni telefon, wybierając numer Harry'ego. Styles odebrał już po czterech sygnałach, co nigdy wcześniej się nie zdarzało. 
- Zayn, wszystko w porządku? - zapytał z troską Hazza, na co przyjaciel uśmiechnął się do siebie. Codziennie dziękował Bogu za ludzi, którzy przy nim byli bez względu na wszystko.
- Miałbym do was prośbę - powiedział bez zbędnego wstępu, licząc na zrozumienie. - Rodzice Madeline są z nią w szpitalu, ja muszę odpocząć, ale nie mogę  zrobić tego u nas. Moglibyście przenocować mnie przez tę jedną noc?
Harry miał już twierdząco odpowiedzieć na prośbę Malika, gdy nagle przypomniał sobie o dalekiej kuzynce, która dzisiejszego wieczoru miała przyjechać do niego z Los Angeles i zatrzymać się i One Direction na parę dni. Nie mógł odmówić ani jej, ani tym bardziej swojemu przyjacielowi, który przechodził teraz bardzo ciężkie chwile. Był zobowiązany pomóc Zayn'owi w pierwszej kolejności.
- Harry, słyszysz mnie? - zapytał niecierpliwie Malik, stukając stopami o chodnikowe płyty na zewnątrz.
- Jasne, że możesz się u nas zatrzymać - powiedział pewnie Styles, nie dając poznać po głosie swojego zmieszania. - Czekamy!
Loczek rozłączył się szybko, wywołując na twarzy Zayna uśmiech, którego tak bardzo mu brakowało. Po chwili ponownie sięgnął po telefon, wykręcając tym razem numer taksówki, którą zamówił pod szpital. Usiadł na pobliskiej ławce, krzyżując ręce na piersi. Myślami wciąż był blisko Madeline, a z drugiej strony cieszył się, że będzie miał okazję na spędzenie czasu z przyjaciółmi, z którymi czuł się najlepiej. Miał nadzieję, że dzięki nim zdoła odpocząć i rano wstanie wypoczęty z nowymi siłami i chęciami do walki z podłym losem.
Styles natychmiast po telefonie przyjaciela, powiadomił o zdarzeniu wszystkich obecnych. Wcześniej nie wspomniał też o swojej kuzynce, co w rezultacie wszyscy przyjęli z jeszcze większą paniką. Harry najnormalniej w świecie o tym zapomniał. Z całej czwórki z przyjazdu dziewczyny najbardziej ucieszył się Liam, któremu krewna Harry'ego podobała się od dawna. Był nią zauroczony i liczył, że wraz z pojawieniem się blondynki uczucie będzie rosło w siłę. Gdy poznał ją kilka lat temu, nie był sławny, nie koncertował i nie miał rzeszy fanek. Możliwe, że teraz dziewczyna zainteresuje się nim na poważnie. Kto wie, być może należała do największych fanek Payna? Chłopak nie ukrywał, że byłby szczęśliwy z tego powodu, jednak na razie musiał odgonić od siebie myśli dotyczące dziewczyn. W tej chwili liczył się tylko Zayn, którego należało choć trochę podnieść na duchu.
Malik poprosił kierowcę taksówki o wysiadkę na wcześniejszej przecznicy. Zrobił to celowo, by po drodze móc jeszcze przez chwilę pomyśleć. Zastanawiał się, czy będzie w stanie normalnie rozmawiać z przyjaciółmi i spędzić z nimi trochę czasu. Nie był pewien, czy miał ochotę na zabawę i relaks. Nie mógłby przecież przestać myśleć o Madeline, skoro wypełniała każdą jego samotną sekundę. Jedyne co mogło go od tego uwolnić, nosiło nazwę snu. Tylko dzięki niemu Zayn miał szansę odpocząć.
Chłopak stanął po drugiej stronie ulicy, wpatrując się przez moment w apartament przyjaciół. Niedługo po tym, spostrzegł po przeciwnej stronie drobną blondynkę z położonymi obok trzema walizkami. Z jednego z okien mieszkania One Direction dało się słyszeć głośne śmiechy i krzyki czwórki chłopaków. Gdyby ktoś tamtędy przechodził, mógłby wziąć to za kłótnię młodego małżeństwa. Zayn pokręcił z politowaniem głową, przechodząc na drugą stronę ulicy. Jednocześnie stanął obok nieznajomej, ciągle wpatrując się w okno. Zaśmiał się pod nosem, po czym przeniósł wzrok na dziewczynę.
- Ty też do domu pełnego wariatów? - zapytał żartobliwie, uświadamiając sobie o nagłej poprawie nastroju.
- Tak sądzę - powiedziała, uśmiechając się serdecznie w stronę Zayna. - Mam nadzieję, że mnie tam nie znokautują.
W odpowiedzi Malik wzruszył tylko ramionami, biorąc do rąk walizki blondynki. Podeszli razem kilka schodów, stojąc później przed wejściowymi drzwiami. Ciemnowłosy nacisnął klamkę, po czym oboje znaleźli się w środku, wśród biegających wszędzie Liama, Louisa, Harry'ego oraz Nialla.
- Jestem Annabell - blondynka wyciągnęła dłoń ku Zayn'owi, przedstawiając mu się.
Sam nie musiał tego robić, gdyż każdy wszędzie go rozpoznawał. W dużym stopniu schlebiało mu to, ale niejednokrotnie przekonał się o tym, iż sława była czasem męcząca i lubiła płatać figle. Szczególnie kochała plotki, których razem z Madeline musiał wysłuchiwać w telewizji lub czytać w gazetach. Doskonale pamiętał te o tajemniczym ślubie w ukryciu, o rzekomej ciąży Mady - były to dwie plotki, które przyczyniły się do wielu kłótni między zakochanymi.
Zayn i Madeline nie byli idealną parą, ale wiedzieli o tym tylko oni. Każdy z zewnątrz uważał, że ich związek oparty był na ustalonych zasadach, zaufaniu i porządku. Rzeczywiście, gdy obserwowano ich z boku, wyglądali na szczęśliwych, tak mocno w sobie zapatrzonych. Ale tylko oni jedni wiedzieli, jak było naprawdę i do czego tak wielka sława Zayna mogła ich doprowadzić. Na szczęście, dzięki obustronnym staraniom udało się wyjść na prostą, a podobne incydenty nie miały więcej miejsca w ich życiu.
Patrząc na swoich przyjaciół oraz na daleką kuzynkę Harry'ego, zapragnął mieć przy sobie w tym momencie Madeline. Chciał ponownie trzymać ją w ramionach, całować, drażnić ją i sprawiać, by na jej twarzy wciąż gościł uśmiech. Tak bardzo nie mógł doczekać się powrotu brunetki.
- Jak się miewa Madeline? - spytała znienacka Annabell, przysiadając się do Zayna, który po chwili i tak wstał z miejsca.
Gączkowo zastanawiał się nad odpowiedzią, jednak nie mógł odnaleźć słów, które w pełni oddawałyby tę rzeczywistość, jaką pragnął wszystkim pokazać. W żadnym wypadku nie był zły na Annę, miała prawo zadać takie pytanie. To Zayn nie potrafił rozmawiać na temat swojej narzeczonej, leżącej w śpiączce. To było dla niego zbyt dużo. Pożegnał więc wszystkich obecnych, udając się na górę do pokoju, który kiedyś zajmował.
- Nie wyskakuj więcej z takimi pytaniami, Ann - powiedział Harry, odprowadzając przyjaciela wzrokiem po schodach. - I niczego nie kombinuj! - ostrzegł, widząc jej rozmarzone spojrzenie.
- Chciałabym mu jakoś pomóc - westchnęła blondynka, opadając na sofę obok zajadającego się cukierkami Nialla. - Może zjawiłam się w odpowiednim czasie.
- Nie rób sobie nadziei - poprosił Louis, podając Annabell szklankę z sokiem pomarańczowym. - Zayn na nikogo nie zwróci uwagi, za bardzo kocha Madeline, by ją zostawić.
Blondynka skinęła tylko głową, uśmiechając się krzywo, co nie uszło uwadze Harry'ego. Natychmiast posłał kuzynce karcące i groźne spojrzenie, dając jej wyraźnie do zrozumienia, by posłuchała rady Louisa. Nie chciał bowiem, by przyjaciel wpadł w większe zakłopotanie i zmartwienia. Wypadek Mady przysporzył ich wystarczająco za wiele. 

*~*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz