Louis
po raz kolejny z rzędu wybrał numer Zayna, próbując się z nim
skontaktować. Od nikogo nie odbierał telefonów, co nie było do
niego podobne. Owszem, czasami potrzebował być sam, a przyjaciele
rozumieli, że po ostatniej wiadomości ten czas znacznie się
wydłużył. Żaden z nich nie podejrzewał jednak, że Malik
przestanie odwiedzać Madeline. Nigdy wcześniej mu się to nie
zdażyło, wręcz przeciwnie – potrafił przesiadywać w szpitalu
całe dnie. Nikt nie widział Zayna w pobliżu kliniki odkąd
dowiedział się, że narzeczona nie wybudzi się ze śpiączki.
-
Harry, nie chcę nic sugerować, ale Annabell też nie odbiera –
odezwał się Niall, opadając znużony na kanapę. - Po raz ostatni
widzieliśmy Zayna z nią. Myślicie, że to możliwe?
- Już
zasugerowałeś, Niall. Anna faktycznie zainteresowała się naszym
przystojniakiem, jednak nie sądzę, że z wzajemnością. Od ilu lat
Zayn zakochany jest po uszy w Madeline? - zapytał retorycznie Liam,
a cała reszta tylko wymieniła ze sobą znaczące spojrzenia. -
Tylko Mady się dla niego liczy, chociaż teraz też nie rozumiem
jego zachowania. Ale mimo wszystko nie powinniśmy przesadzać.
-
Może masz rację – powiedział Harry. - Tak czy inaczej musimy go
namierzyć, gdziekolwiek znajduje się ten nieodpowiedzialny kretyn.
Madeline wciąż go potrzebuje, prawda?
Zapadła
cisza. Nikt nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Brunetka była
w tym samym stanie od około dwóch miesięcy, zupełnie nic się nie
zmieniało. Wszyscy wierzyli, że słyszała i rozumiała ich
rozmowy, że była świadoma, jednak w żaden sposób nie mogła tego
udowodnić. Czy Madeline potrzebowała Zayna bardziej niż on jej?
Cała
czwórka na moment postanowiła zostawić sprawę Malika, zajmując
się przygotowaniami do jutrzejszego koncertu. Z całym zespołem czy
bez jednego członka i tak zamierzali wystąpić. Z powodu wypadku i
niezbyt komfortowej sytuacji Zayna, One Direction co chwilę
przekładali występy, wywiady i spotkania z fanami. Mimo wszystko
oni też się liczyli i w jakiś sposób dodawali otuchy i ogromnego
wsparcia.
Podczas
przygotowywania listy utworów, rozbrzmiał nagle telefon Harry'ego.
Wszyscy od razu zaprzestali wykonywania swoich czynności, mając
nadzieję na dobre wieści ze szpitala, od Malika lub Annabell.
- To
Zayn – odezwał się Styles, pospiesznie naciskając na ekranie
ikonkę z nową wiadomością, po czym zaczął czytać. - Harry,
podjąłem decyzję, z którą męczyłem się przez ostatnie
tygodnie. Jest mi przykro, ale nie mam wyboru. Ten związek nie ma
sensu. Zobaczymy się jutro na koncercie, będę.
Ciemnowłosy
wyłączył telefon zaraz po tym, jak wysłał wiadomość do
Harry'ego. Nie chciał spotykać się z przyjaciółmi wcześniej,
bowiem na pewno próbowaliby przekonać go do zmiany decyzji. Do tego
jednak nie chciał i nie mógł dopuścić. Było to dla niego
ciężkie postanowienie, ale wierzył, że najlepsze. Jego życie nie
mogło wciąż wyglądać tak samo, musiał ruszyć z miejsca, w
którym tkwił od kilku długich tygodni. Dla niego i Madeline los
nie przewidział kolejnych szans. Dziewczyna odeszła, nie
pozostawiając Zaynowi żadnego innego wyboru.
- Nie
obawiaj się – odezwała się znienacka Annabell. - Zrozumieją, w
końcu to twoi przyjaciele.
Mulat
spojrzał na nią obojętnie, nie wysilając się nawet na
najmniejszy uśmiech. Być może reszta zespołu z biegiem czasu
będzie w stanie się z tym pogodzić, ale co z nim samym? Co z
obietnicą, której miał nigdy nie złamać? Ta świadomość nie
dawała mu spokoju i bał się, że tak będzie już zawsze. Z całego
serca pragnął doznać znów szczęścia, uniesień, chciał po
prostu normalnie żyć. Czy wymagał tak wiele? Czy Madeline mogła
go powstrzymać?
- Idź
już – poprosiła blondynka, siadając ukradkiem na jego kolanach,
po czym objęła go za szyję. Malik ani drgnął. - Im szybciej to
załatwisz, tym lepiej dla ciebie – delikatnie musnęła policzek
chłopaka. - Wezmę torebkę, odprowadzę cię kawałek, a potem mam
spotkanie.
Zayn
nie odezwał się ani słowem, po prostu siedział jak
zahipnotyzowany, a w jego głowie kłębiły się przeróżne myśli.
Annabell była z nim przez ostatnie tygodnie, za co mógł jej tylko
dziękować. Miała trudny charakter, jednak okazywała Zaynowi
współczucie i swoją troskę o niego. Codziennie długo rozmawiali
na wiele tematów, lecz najczęstszym okazała się Mady i związane
z nią wspomnienia. Chłopak potrafił opowiadać o niej godzinami,
śmiejąc się przy tym radośnie. Anna na pewno nie spodziewała się
osiągnąć takiego efektu, jednak zawsze wiedziała jak sprowadzić
go z powrotem do bolesnej rzeczywistości. Robiła to celowo i nie
bardzo przejmowała się cierpieniem bruneta. Pragnęła jedynie
sprawić, by raz na zawsze wyrzucił z siebie uczucie do Madeline i
pozwolił się sobą zaopiekować. Niczego więcej nie potrzebowała.
Malik
nie zauważał w tym nic dziwnego. Annabell kierowała czasem w jego
stronę ostre słowa, ale tylko po to, by coś mu pokazać. To
właśnie dziewczyna uświadomiła mu wtedy w szpitalu, że walka się
skończyła i chcąc nie chcąc, przegrał. To również ona pomogła
mu podjąć ostateczną decyzję.
Annabell
po kilkunastu sekundach puściła Malika, nie spuszczając z niego
wzroku. Śledziła swojego kuzyna zaraz po tym, jak skończyli
rozmawiać. Miała przeczucie, że Harry dostał wiadomość właśnie
od Zayna, a tego nie mogła przegapić. Cała czwórka zaprowadziła
ją pod szpital, więc sprawa musiała dotyczyć Madeline. Blondynka
nie miała okazji poznać jej osobiście, ale już żywiłam względem
niej niechęć. Obwiniała ją o stan Zayna, który już dawno
powinien dać sobie spokój z osobą, która przez tak długi czas
leży nieprzytomna. Annabell uważała, że Malik marnuje swój cenny
czas, przesiadując w tym miejscu i czekając na cud. Chciała go
mieć tylko dla siebie.
-
Chodź, pójdziemy na kawę – chwyciła dłoń Mulata, próbując
pociągnąć go w swoją stronę. Ani drgnął.
- Nie
widzisz w jakim jest stanie? - spytał złośliwe Niall, podchodząc
bliżej. - Nie jesteś tutaj mile widziana. Po prostu wyjdź, bo
zawołam ochronę.
-
Ochronę? - prychnęła blondynka. - Nie robię nic złego, nie
znajduję się w pobliżu Madeline i się jej nie naprzykrzam. Jestem
tutaj z tego samego powodu co wy, chcę mu pomóc.
-
Annabell, nie przesadzaj – powiedział Harry, chwytając dziewczynę
za nadgarstki. - O nikogo nie dbasz, a już na pewno nie o dobro
Zayna.
- W
porządku – odezwał się ciemnowłosy, po raz pierwszy przenosząc
wzrok na Dayer. Wyciągnął ku niej swoją rękę, którą od razu
złapała, zabierając go z korytarza.
- Nie
wierzę! - krzyknął wściekły Harry. - Zayn, zatrzymaj się. Zayn!
Zayn!
Na
nic zdały się jego krzyki, ponieważ Malik zupełnie je ignorował.
Stracił najważniejszą osobę w swoim życiu i jednocześnie
najważniejszą wartość jaką była miłość. Nic go już nie
obchodziło. Wpatrywał się w białą filiżankę wypełnioną po
brzegi czarną cieczą. Potrafił zawiesić na czymś wzrok i trwać
tak przez długi czas. Jedyną oznaką życia w takich chwilach było
unoszenie się powoli jego klatki piersiowej. Oddychał. Tym razem
bardzo niespokojnie.
- Jak
się czujesz? - spytała głupio blondynka, chcąc zacząć jakoś
rozmowę. - Słyszałam wszystko. Przykro mi, naprawdę.
- Co
z tego? - mruknął Zayn, nie przenosząc wzroku na dziewczynę. -
Wszystkim jest przykro, ale to niczego nie zmienia. Mnie też jest
przykro, ale nic nie mogę z tym zrobić.
-
Możesz – powiedziała stanowczo Anna. - Uwolnij się od tego,
uwolnij się od Madeline – Malik momentalnie spojrzał na Dayer,
sprawiając wrażenie, że od tej chwili słuchał jej uważnie. -
Zayn, wiem jakie jest to trudne, ale musisz spojrzeć prawdzie w oczy
i uświadomić sobie, że Mady zasnęła na zawsze. Nie pomożesz jej
codziennymi odwiedzinami, płakaniem nad jej łóżkiem i czekaniem
na cud. Ona chciałaby twojego szczęścia, nie pozwoliłaby ci dusić
się dłużej w tym związku, gdyby tylko mogła to powiedzieć.
Musisz pozwolić jej odejść, a potem zrobić to samo.
Już
w tamtym momencie podjął decyzję. Annabell miała rację, choć
Zayn tak długo się przed tym bronił. Musiał w końcu przyznać,
że życie toczyło się dalej. Owszem, złożył Madeline obietnicę,
że nigdy jej nie opuści, lecz nie mógł jej wypełnić. Było to
ponad wszystkie jego siły. Miał przecież prawo zacząć wszystko
od początku. Z kimś innym? Nie myślał o tym. Chciał po prostu
zdjąć z siebie ten ogromny ciężar i odpowiedzialność.
Nie
czekając na przyjście Annabell, wyszedł z mieszkania, podążając
tak dobrze znaną mu drogą. Nogi tak jakby odmawiały mu
posłuszeństwa, dając jeszcze czas na zastanowienie. Nie mógł
nawet przez chwilę o tym pomyśleć, bowiem natychmiast zmieniłby
zdanie, a przecież tak bardzo potrzebował wolności. Poruszał się
coraz szybszym krokiem, byle w jak najkrótszym czasie znaleźć się
na miejscu. Póki miał siłę to zrobić, musiał pożegnać się z
Madeline. Nie potrafił odejść bez tego.
Znalazłszy
się już w szpitalnej sali, Zayn odważył się spojrzeć na
narzeczoną. Poczuł mocne ukłucie w sercu, którego z początku nie
mógł wytrzymać. Łzy momentalnie pojawiły się w jego oczach,
zniekształcając widoczność. Usiadł na krześle obok łóżka,
chwytając po raz ostatni dłonie dziewczyny.
-
Madeline – powiedział łamiącym się głosem. - Madeline, spójrz
na mnie. Proszę, otwórz oczy. Wiem, że tam jesteś.
Przez
chwilę wpatrywał się w dziewczynę, po czym jego szloch stał się
głośniejszy. Zayn przytulił się do swojej ukochanej, nie
zmieniając pozycji przez pewien czas. W głębi serca czuł, że to
właśnie przy niej było jego miejsce. Tak bardzo nie chciał się z
nią rozstawać, a z drugiej strony potrzebował tego kroku. Podniósł
się, otarł swoją twarz, mocno zacisnął pięści i ponownie
spojrzał na brunetkę.
-
Posłuchaj – zaczął niepewnie. - Gdybyś tylko dała mi jakiś
znak, cokolwiek. Ale nic się nie zmienia, lekarze nie widzą już
żadnych szans. Ja mam widzieć? Jak? Tęsknię za tobą, wiesz? Ale
nie mogę tego robić przez resztę swojego życia. Wiem że byś
mnie zrozumiała. Zawsze będę obwiniał się o twój obecny stan,
to poczucie nigdy nie zniknie. Ja... Zawsze będę cię też kochał,
jesteś moją wielką miłością. Ale muszę to zrobić. Cholera.
Madeline. Muszę odejść. Zawsze będę nosił cię w sercu,
obiecuję – musnął drżącymi wargami jej usta, po czym wstał,
prostując się. - Żegnaj, Madeline.
Zayn
od razu wyszedł z sali, mijając po drodze rodziców dziewczyny. Nie
chciał się zatrzymywać, z nikim rozmawiać. Jak najszybciej
wybiegł na zewnątrz, oparł się o ścianę, a już po chwili
powoli się po niej zsunął. Podobno miał poczuć ulgę, a co
dostał w zamian? Pustka, która go wypełniła, była nie do
opisania. W tym momencie przestał być sobą, stał się obcym
człowiekiem.
*~*
OD AUTORKI: No to pojawia się kolejny rozdział. :) Mam nadzieję, że Wam się podoba. Sama się dziwię, że 'mój' Zayn postąpił w taki sposób. Szykuję więcej niespodzianek! :) Do następnego. :*
Boże, chyba zaczne płakać.
OdpowiedzUsuńOn nie może jej zostawić! Nie! Nie! Nie!!!! Anabell mnie wkurza. Jest taka irytująca, myśli tylko o sobie!! Jest mi tak szkoda Zayna... :(( Mam nadzieję, że Mady się obudzi. Musi! :((
Pozdrawiam i czekam na NN :)
No nie wierzę! Poddał się? Tak po prostu poddał? Wszystko przez tą głupią Anabelle! Nagadała mu bzdur, a on jej posłuchał... Dlaczego? Rozumiem, że było mu ciężko, że lekarze nie dają Mad szans, ale wierzyłam, że on mimo wszystko wytrwa i będzie na nią czekał. No ale z drugiej strony rzeczywiście może się nigdy nie wybudzić. Naprawdę znalazł się w trudnej sytuacji i pewnie wielu na jego miejscu dokonałoby takiego wyboru. Cóż, mam nadzieję, że ona się wybudzi i mu wybaczy. Cieszę się, że wróciłaś. :-)
OdpowiedzUsuńNa początku chciałam podziękować za komentarz u mnie, to miłe, że komuś podoba się to, co piszę. :)
OdpowiedzUsuńJako, że zawitałaś u mnie, postanowiłam wpaść również do Ciebie i zagłębić się w Twoje opowiadanie. Nie przepadam za Zaynem tak ogólnie, ale dzięki takim opowiadaniom, jak to, zaczynam go lubić. Świetnie wykreowałaś jego postać. Bardzo fajnie opisujesz jego uczucia, kiedy to czytam, mam ochotę go przytulić, bo naprawdę jest mi go szkoda. W niektórych momentach miałam niemal łzy w oczach. Jest mi cholernie przykro, że odpuścił sobie Madeline, chociaż gdzieś w głębi mnie jest iskierka nadziei, że może jakimś cudem dziewczyna wybudzi się z tej przeklętej śpiączki i dadzą sobie jeszcze jedną szansę, oby. Co do Anabelle.. Jest tak nieziemsko irytująca, że nie potrafię określić tego słowami. Chwilami miałam ochotę wkroczyć do akcji opowiadania i przyłożyć jej w twarz, szkoda, że to niemożliwe. Nie mogę ominąć również postaci Harry'ego.. Jest świetny, po prostu pokazuje, jak powinien zachowywać się prawdziwy przyjaciel. Całość wyjątkowo przypadła mi do gustu, mam więc nadzieję, że nie będziesz Nas trzymać w napięciu i nie będziesz robić tak długich przerw między rozdziałami. :)
Jeśli możesz, to powiadamiaj mnie proszę o nowych rozdziałach u mnie na blogu.
Pozdrawiam i życzę masy weny! :)
Dopiero teraz udało mi się przeczytać nowy rozdział i jestem w szoku, naprawdę. Nie mogę uwierzyć, że on tak po prostu ją pożegnał, odpuścił ją sobie po takim czasie. Mam nadzieję, że Madeline jednak nagle się obudzi i Zayn do niej wróci w radosnych podskokach, zostawiając Anabelle. :D Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńP.S Nowy rozdział na http://roadtripwithharry.blogspot.com/ :)
Jaki cudowny, lekki rozdział. Ostatnio przeglądając przeróżne blogi o podobnej tematyce, znajduje opowiadania, o których ludzie nie mają pojęcia, nie są popularne, a ich autorki odgrywają naprawdę dobrą robotę, i tak samo jest u Ciebie :c Cudowny rozdział, aa! no i chciałabym napisać, że wygląd twojego bloga jest naprawdę piękny i godny podziwu.
OdpowiedzUsuńKończę bo w sumie nie wiem co więcej napisać:/
[spam]
Zapraszam na już 2 rozdział, który pojawił się na blogu -> http://event-in-paris.blogspot.com