środa, 25 lipca 2012

Rozdział 1

Od dobrych kilkudziesięciu minut siedział w gabinecie lekarza prowadzącego ze spuszczoną głową i schowaną twarzą w dłoniach. Nie potrafił opanować łez, które tak bardzo cisnęły mu się do oczu. Życie wystawiło go na ciężką próbę i w obecnym momencie nie umiał wyobrazić sobie siebie w tej sytuacji. Ze wszystkich sił pragnął, by wydarzenia wczorajszego dnia nigdy nie miały miejsca. Zayn był gotów oddać życie za swoją narzeczoną, byleby tylko nie znalazła się w takim stanie.
Ciemnowłosy nie wstydził się okazywać swoich uczuć przed ciągle przesiadującym z nim lekarzem. Ból paraliżował go od czubka głowy po koniuszki stóp. Serce Malika rozpadło się na miliony kawałków, których nikt nie był w stanie posklejać.
Po upływie znaczącego czasu chłopak odważył się spojrzeć ponownie na specjalistę, który cierpliwie czekał na gest z jego strony.Wielokrotnie stykał się z sytuacjami tego typu. Rozumiał, że strata bliskiej osoby w ten sposób była potężnym ciosem,wymagającym czasu i pogodzenia się z nim.
- Są jakieś szanse? - zapytał Zayn, ocierając mokre od łez policzki. Z wiarą i obawami wyczekiwał odpowiedzi starszego mężczyzny.
- Będę z tobą szczery – zaczął spokojnie, nie spuszczając wzroku z Malika. - Madeline może obudzić się za kilka dni, tygodni, miesięcy lub lat. Istnieje możliwość, że w śpiączce pozostanie już do końca życia. Musisz być silny, ona gdzieś tam z nami jest.
Chłopak po raz kolejny zalał się łzami, po czym opuścił gabinet. Zdawał sobie sprawę, że z jego narzeczoną nie było najlepiej, ale nie spodziewał się takich wieści. Był pewien, że Mady tylko spała na skutek przeprowadzonej minionego dnia operacji. Malik nie miał pojęcia, że dzisiaj będzie musiał zmagać się z tak potężnym ciężarem. Dziękował Bogu za życie ukochanej, jednak na razie nie mógł pogodzić się z tym, co otrzymała w zamian.
Ciemnowłosy wszedł do szpitalnego pokoju, w którym leżała Madeline, wciąż podłączona do różnego rodzaju aparatury. Sam jej widok ściskał Zaynowi serce, ale musiał powstrzymać narastającą w nim rozpacz. Jak powiedział lekarz – wszystko mogło się jeszcze dobrze skończyć. Malik usiadł na skraju łóżka, biorąc do ręki dłonie swojej narzeczonej. Ścisnął je mocno, zamykając jednocześnie oczy. Z jednej strony czuł się winny temu wypadkowi, któremu przecież mógł zapobiec. Nie powinien był słuchać nalegań Mady, która nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji swoich czynów. Jak zawsze Zayn uległ namowom brunetki, przez co doszło do tragedii wielkiej wagi. Z bolącym sercem cofnął się o kilkanaście godzin wstecz.
Siedział w swoim apartamencie razem z pozostałymi członkami One Direction. Wszyscy znaleźli wolną chwilę, by na spokojnie spotkać się na męskim wieczorze. Przez ciągłe koncerty, wyjazdy oraz własne życie prywatne nie mieli ostatnio okazji, by ze sobą porozmawiać. Tego wieczoru Zayn zaprosił chłopaków do siebie, bowiem Madeline wybrała się razem z przyjaciółkami do klubu, by świętować zaręczyny z Malikiem. Koniecznie chciała spędzić ten czas w damskim towarzystwie, ale obiecała chłopakowi romantyczną kolację nazajutrz. Hayes była nieprzewidywalną dziewczyną, która swoimi czynami potrafiła zaskoczyć wszystkich. Cechowała ją niesamowita wybuchowość, której pomimo wielu starań nie udało się stłumić. Była dziewczyną, która ceniła zasady i głęboko brała do serca składane jej obietnice. Nie wyglądała na wrażliwą, lecz w rzeczywistości miała kruchą psychikę. Miłość była dla niej najważniejsza w życiu. Kiedy zaczynała liceum i poznała Zayna, przekonała się nie tyle o prawdziwym uczuciu, co o miłości od pierwszego wejrzenia. Od tamtej pory trzymała się Malika, który również się nią oczarował. Madeline miała wielu adoratorów, jednak to jeden mężczyzna skradł jej serce na zawsze.
Zayn uznał więc wyjście brunetki za dobrą okazję na spotkanie z chłopakami. Jak się później okazało - był to trafiony pomysł. Przyjaciele świetnie spędzali ze sobą czas, o który ostatnio bardzo walczyli.
- Zayn, nie pospieszyłeś się z tym pierścionkiem? - zapytał Harry, okazując przyjacielowi jedynie troskę. - Mady nie tak dawno zdawała maturę, skąd ten pośpiech?
- Zaręczyny nie oznaczają natychmiastowego ślubu - powiedział Malik, broniąc swoich racji. - Mady chce pójść na studia, dopiero po ich zakończeniu będziemy organizować nasz ślub i wesele.
- Więc po co te zaręczyny? - zapytał ponownie Styles, nie rozumiejąc chłopaka. Na jego miejscu zaczekałby z tą decyzją i upewnił się, że to miłość na całe życie.
- To był dowód mojego uczucia - wyjaśnił Zayn, uśmiechając się do przyjaciela. - Chcę, by wiedziała, że traktuję ją poważnie.
- Przestańcie dyskutować! - wtrącił się Niall, trzymający w ręku szklankę z sokiem pomarańczowym. - Zorganizowałbyś coś do jedzenia, Malik.
Horan odszedł urażony w poszukiwaniu odpowiednich dla siebie przekąsek. Zayn i Harry zaśmiali się głośno, zwracając na siebie uwagę pozostałych. Kilka sekund później rozległ się dzwonek z telefonu gospodarza. Malik spojrzał na wyświetlacz, uśmiechając się promiennie, po czym odszedł do pustego pokoju.
- Mady, jak się bawicie? - zawołał głośno, starając się przebić przez dochodzący z klubu hałas.
- Zayn? - dziewczyna wypowiedziała imię narzeczonego, po czym radośnie się zaśmiała. - Jest naprawdę wspaniale! Ale za niedługo będę się zbierać.
- Może po ciebie przyjadę? - zaproponował Zayn, słysząc któryś raz z kolei propozycję wzniesienia toastu. - Piłaś?
- Tak - odpowiedziała szybko, wypijając zawartość swojej szklanki. - Ale nie martw się, przyjadę sama. Nie jestem pijana, Zayn i nie jestem dzieckiem. Będę niedługo.
Po tych słowach Madeline rozłączyła się, a Malik nie zamierzał do niczego jej przymuszać. Ufał jej i chciał traktować jak dorosłą kobietę. Kiedy został sam i dochodziła trzecia w nocy, chwycił za telefon z zamiarem powiadomienia policji o nieobecności brunetki. Zaczynał niepokoić się o Mady, która już dawno powinna wrócić do domu. W tym samym czasie rozbrzmiał dzwonek do drzwi, w których stanęła policja. To wtedy Zayn Malik dowiedział się pierwszej, lecz nie najgorszej rzeczy. 
Chłopak otworzył oczy, spoglądając na pokrzywdzoną dziewczynę. Tym samym upewnił się, że to co widział, było jak najbardziej realne. Za każdym razem, gdy tylko spojrzał na Madeline, poczucie winy potęgowało coraz bardziej. Gdyby tamtego wieczoru pojechał po dziewczynę, dzisiaj jedliby romantyczną kolację, którą obiecywała brunetka. Jedna samotna łza spłynęła po policzku Zayna, który momentalnie opuścił szpitalny pokój. Na korytarzu oparł głowę o ścianę, poddając się swojej słabości. Zastanawiał się czy warto mieć nadzieje na coś, co miało nikłe szanse. Bał się nagłego rozczarowania, którego mógłby nie przeżyć. Chciał, by Madeline się wybudziła, ale nie zamierzał karmić się złudnymi nadziejami. Tłumił swoje uczucia, nie chcąc ranić samego siebie.
Zmęczony udał się do szpitalnego bufetu, by napić się mocnej kawy. Czuł przeraźliwy ból w czaszce, który nie dawał mu spokoju. Tak naprawdę marzył o tym, aby wrócić do domu i choć na chwilę oddać się w objęcia Morfeusza. Nie mógł jednak w takim momencie opuścić Madeline. Głęboko w sercu wciął tliła się nadzieja, że brunetka lada chwila się wybudzi i wszystko będzie mogło wrócić do dawnego porządku. Usiadł przy pustym stoliku, upijając kilka łyków gorącej cieczy, która od razu rozgrzała jego wnętrze. Już w pierwszych chwilach po spożyciu trunku, poczuł się znacznie lepiej. Oparł swoje łokcie o blat stołu, patrząc w nieznaczący punkt przed siebie. W jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli dotyczących Mady, wiele nadziei na poprawę sytuacji, ale przede wszystkim zbyt dużo obaw, które nie pozwalały patrzeć na wszystko pozytywnie. Miał świadomość tego, iż całe dotychczasowe życie uległo diametralnej zmianie i to właśnie do tego trybu będzie musiał się przyzwyczaić W całej tej tragedii to przerażało Zayna najbardziej. Jak miał dzielić życie z kimś, kogo przy nim nie było? Kochał tę dziewczynę ponad wszystko, była dla niego najważniejsza. Dlaczego wypadek musiał spotkać właśnie ich parę?
Malik podniósł się z krzesła, zamierzając z powrotem udać się do Madeline. Jej widok sprawiał mu niewyobrażalny ból, ale wierzył, iż jego obecność była dla narzeczonej odczuwalna. Wyjeżdżając windą na trzecie piętro, spotkał po drodze swoich najlepszych przyjaciół. Jako pierwszy podszedł do niego Liam, który spojrzał w ciemne i zrozpaczone tęczówki Zayna z wielkim współczuciem. Hayes była dla niego jak siostra, zapoznał ją z Malikiem, który okazał się jej prawdziwą miłością. Dla Payne'a strata brunetki była równie bolesna.
- Wiadomo już kiedy się wybudzi? - spytał cicho Liam, ze strachem patrząc na ciemnowłosego. Mina Zayna nie wskazywała niczego dobrego.
- Nie - odpowiedział zrezygnowany, spuszczając wzrok. - Może nigdy więcej nie otworzyć oczu. Rozumiesz co to oznacza? Już nigdy nie wypowie w moją stronę żadnego słowa. To moja wina, Liam. Mogłem zapobiec całemu zdarzeniu.
- Nie możesz tak myśleć, Zayn! - powiedział Liam, obejmując przyjaciela ramieniem. - Każdy z nas mógł znaleźć się w takiej sytuacji. Madeline się jeszcze obudzi, zobaczysz.
- Tylko dlaczego spotkało to mnie? Co takiego zrobiłem?! - krzyknął rozpaczliwie Malik, patrząc z żalem na ciemnego blondyna.
Przyjaciel nic więcej nie powiedział. Tak naprawdę nie wiedział, jakimi słowami mógłby pocieszyć Zayna. Razem weszli do pokoju Mady, siadając na krzesłach obok jej łóżka. Ciemnowłosy postanowił w sercu codziennie przesiadywać przy dziewczynie z prawdziwą i potężną wiarą. Gdzieś w głębi jakiś głosik podpowiadał mu, by walczył o tę miłość do samego końca. Zayn nie mógł okazywać swojej słabości, nie wolno było mu się jej poddać. Przyznałby wtedy koniec marzeniom oraz uczuciu, które wciąż kiełkowało w jego sercu. Szanse dla Madeline były nadal nikłe, jednak wiara mogła dokonać wszystkiego, łącznie z cudem.

*~*

1 komentarz:

  1. Prolog i pierwszy rozdział przeczytany, zaraz biorę się za kolejne. :D To, co spotkało Zayna i Madeline jest straszne. I jeszcze do tego Liam. Najgorsze jest to, że wszystko zdarzyło się w momencie, kiedy dopiero się zaręczyli. Cóż, czytam dalej. :)

    OdpowiedzUsuń