Od 
dobrych kilkudziesięciu minut siedział w gabinecie lekarza prowadzącego 
ze spuszczoną głową i schowaną twarzą w dłoniach. Nie potrafił opanować 
łez, które tak bardzo cisnęły mu się do oczu. Życie wystawiło go na 
ciężką próbę i w obecnym momencie nie umiał wyobrazić sobie siebie w tej
 sytuacji. Ze wszystkich sił pragnął, by wydarzenia wczorajszego dnia 
nigdy nie miały miejsca. Zayn był gotów oddać życie za swoją narzeczoną,
 byleby tylko nie znalazła się w takim stanie. 
Ciemnowłosy
 nie wstydził się okazywać swoich uczuć przed ciągle przesiadującym z 
nim lekarzem. Ból paraliżował go od czubka głowy po koniuszki stóp. 
Serce Malika rozpadło się na miliony kawałków, których nikt nie był w 
stanie posklejać. 
Po
 upływie znaczącego czasu chłopak odważył się spojrzeć ponownie na 
specjalistę, który cierpliwie czekał na gest z jego strony.Wielokrotnie 
stykał się z sytuacjami tego typu. Rozumiał, że strata bliskiej osoby w 
ten sposób była potężnym ciosem,wymagającym czasu i pogodzenia się z 
nim. 
-
 Są jakieś szanse? - zapytał Zayn, ocierając mokre od łez policzki. Z 
wiarą i obawami wyczekiwał odpowiedzi starszego mężczyzny. 
-
 Będę z tobą szczery – zaczął spokojnie, nie spuszczając wzroku z 
Malika. - Madeline może obudzić się za kilka dni, tygodni, miesięcy lub 
lat. Istnieje możliwość, że w śpiączce pozostanie już do końca życia. 
Musisz być silny, ona gdzieś tam z nami jest. 
Chłopak
 po raz kolejny zalał się łzami, po czym opuścił gabinet. Zdawał sobie 
sprawę, że z jego narzeczoną nie było najlepiej, ale nie spodziewał się 
takich wieści. Był pewien, że Mady tylko spała na skutek przeprowadzonej
 minionego dnia operacji. Malik nie miał pojęcia, że dzisiaj będzie 
musiał zmagać się z tak potężnym ciężarem. Dziękował Bogu za życie 
ukochanej, jednak na razie nie mógł pogodzić się z tym, co otrzymała w 
zamian. 
Ciemnowłosy
 wszedł do szpitalnego pokoju, w którym leżała Madeline, wciąż 
podłączona do różnego rodzaju aparatury. Sam jej widok ściskał Zaynowi 
serce, ale musiał powstrzymać narastającą w nim rozpacz. Jak powiedział 
lekarz – wszystko mogło się jeszcze dobrze skończyć. Malik usiadł na 
skraju łóżka, biorąc do ręki dłonie swojej narzeczonej. Ścisnął je 
mocno, zamykając jednocześnie oczy. Z jednej strony czuł się winny temu 
wypadkowi, któremu przecież mógł zapobiec. Nie powinien był słuchać 
nalegań Mady, która nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji swoich 
czynów. Jak zawsze Zayn uległ namowom brunetki, przez co doszło do 
tragedii wielkiej wagi. Z bolącym sercem cofnął się o kilkanaście godzin
 wstecz. 
Siedział
 w swoim apartamencie razem z pozostałymi członkami One Direction. 
Wszyscy znaleźli wolną chwilę, by na spokojnie spotkać się na męskim 
wieczorze. Przez ciągłe koncerty, wyjazdy oraz własne życie prywatne nie
 mieli ostatnio okazji, by ze sobą porozmawiać. Tego wieczoru Zayn 
zaprosił chłopaków do siebie, bowiem Madeline wybrała się razem z 
przyjaciółkami do klubu, by świętować zaręczyny z Malikiem. Koniecznie 
chciała spędzić ten czas w damskim towarzystwie, ale obiecała chłopakowi
 romantyczną kolację nazajutrz. Hayes była nieprzewidywalną dziewczyną, 
która swoimi czynami potrafiła zaskoczyć wszystkich. Cechowała ją 
niesamowita wybuchowość, której pomimo wielu starań nie udało się 
stłumić. Była dziewczyną, która ceniła zasady i głęboko brała do serca 
składane jej obietnice. Nie wyglądała na wrażliwą, lecz w rzeczywistości
 miała kruchą psychikę. Miłość była dla niej najważniejsza w życiu. 
Kiedy zaczynała liceum i poznała Zayna, przekonała się nie tyle o 
prawdziwym uczuciu, co o miłości od pierwszego wejrzenia. Od tamtej pory
 trzymała się Malika, który również się nią oczarował. Madeline miała 
wielu adoratorów, jednak to jeden mężczyzna skradł jej serce na zawsze. 
Zayn
 uznał więc wyjście brunetki za dobrą okazję na spotkanie z chłopakami. 
Jak się później okazało - był to trafiony pomysł. Przyjaciele świetnie 
spędzali ze sobą czas, o który ostatnio bardzo walczyli. 
-
 Zayn, nie pospieszyłeś się z tym pierścionkiem? - zapytał Harry, 
okazując przyjacielowi jedynie troskę. - Mady nie tak dawno zdawała 
maturę, skąd ten pośpiech? 
-
 Zaręczyny nie oznaczają natychmiastowego ślubu - powiedział Malik, 
broniąc swoich racji. - Mady chce pójść na studia, dopiero po ich 
zakończeniu będziemy organizować nasz ślub i wesele. 
-
 Więc po co te zaręczyny? - zapytał ponownie Styles, nie rozumiejąc 
chłopaka. Na jego miejscu zaczekałby z tą decyzją i upewnił się, że to 
miłość na całe życie. 
- To był dowód mojego uczucia - wyjaśnił Zayn, uśmiechając się do przyjaciela. - Chcę, by wiedziała, że traktuję ją poważnie. 
-
 Przestańcie dyskutować! - wtrącił się Niall, trzymający w ręku szklankę
 z sokiem pomarańczowym. - Zorganizowałbyś coś do jedzenia, Malik.
Horan
 odszedł urażony w poszukiwaniu odpowiednich dla siebie przekąsek. Zayn i
 Harry zaśmiali się głośno, zwracając na siebie uwagę pozostałych. Kilka
 sekund później rozległ się dzwonek z telefonu gospodarza. Malik 
spojrzał na wyświetlacz, uśmiechając się promiennie, po czym odszedł do 
pustego pokoju. 
- Mady, jak się bawicie? - zawołał głośno, starając się przebić przez dochodzący z klubu hałas. 
-
 Zayn? - dziewczyna wypowiedziała imię narzeczonego, po czym radośnie 
się zaśmiała. - Jest naprawdę wspaniale! Ale za niedługo będę się 
zbierać. 
- Może po ciebie przyjadę? - zaproponował Zayn, słysząc któryś raz z kolei propozycję wzniesienia toastu. - Piłaś? 
-
 Tak - odpowiedziała szybko, wypijając zawartość swojej szklanki. - Ale 
nie martw się, przyjadę sama. Nie jestem pijana, Zayn i nie jestem 
dzieckiem. Będę niedługo. 
Po
 tych słowach Madeline rozłączyła się, a Malik nie zamierzał do niczego 
jej przymuszać. Ufał jej i chciał traktować jak dorosłą kobietę. Kiedy 
został sam i dochodziła trzecia w nocy, chwycił za telefon z zamiarem 
powiadomienia policji o nieobecności brunetki. Zaczynał niepokoić się o 
Mady, która już dawno powinna wrócić do domu. W tym samym czasie 
rozbrzmiał dzwonek do drzwi, w których stanęła policja. To wtedy Zayn 
Malik dowiedział się pierwszej, lecz nie najgorszej rzeczy. 
Chłopak
 otworzył oczy, spoglądając na pokrzywdzoną dziewczynę. Tym samym 
upewnił się, że to co widział, było jak najbardziej realne. Za każdym 
razem, gdy tylko spojrzał na Madeline, poczucie winy potęgowało coraz 
bardziej. Gdyby tamtego wieczoru pojechał po dziewczynę, dzisiaj jedliby
 romantyczną kolację, którą obiecywała brunetka. Jedna samotna łza 
spłynęła po policzku Zayna, który momentalnie opuścił szpitalny pokój. 
Na korytarzu oparł głowę o ścianę, poddając się swojej słabości. 
Zastanawiał się czy warto mieć nadzieje na coś, co miało nikłe szanse. 
Bał się nagłego rozczarowania, którego mógłby nie przeżyć. Chciał, by 
Madeline się wybudziła, ale nie zamierzał karmić się złudnymi 
nadziejami. Tłumił swoje uczucia, nie chcąc ranić samego siebie. 
Zmęczony
 udał się do szpitalnego bufetu, by napić się mocnej kawy. Czuł 
przeraźliwy ból w czaszce, który nie dawał mu spokoju. Tak naprawdę 
marzył o tym, aby wrócić do domu i choć na chwilę oddać się w objęcia 
Morfeusza. Nie mógł jednak w takim momencie opuścić Madeline. Głęboko w 
sercu wciął tliła się nadzieja, że brunetka lada chwila się wybudzi i 
wszystko będzie mogło wrócić do dawnego porządku. Usiadł przy pustym 
stoliku, upijając kilka łyków gorącej cieczy, która od razu rozgrzała 
jego wnętrze. Już w pierwszych chwilach po spożyciu trunku, poczuł się 
znacznie lepiej. Oparł swoje łokcie o blat stołu, patrząc w nieznaczący 
punkt przed siebie. W jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli dotyczących 
Mady, wiele nadziei na poprawę sytuacji, ale przede wszystkim zbyt dużo 
obaw, które nie pozwalały patrzeć na wszystko pozytywnie. Miał 
świadomość tego, iż całe dotychczasowe życie uległo diametralnej zmianie
 i to właśnie do tego trybu będzie musiał się przyzwyczaić W całej tej 
tragedii to przerażało Zayna najbardziej. Jak miał dzielić życie z kimś,
 kogo przy nim nie było? Kochał tę dziewczynę ponad wszystko, była dla 
niego najważniejsza. Dlaczego wypadek musiał spotkać właśnie ich parę? 
Malik
 podniósł się z krzesła, zamierzając z powrotem udać się do Madeline. 
Jej widok sprawiał mu niewyobrażalny ból, ale wierzył, iż jego obecność 
była dla narzeczonej odczuwalna. Wyjeżdżając windą na trzecie piętro, 
spotkał po drodze swoich najlepszych przyjaciół. Jako pierwszy podszedł 
do niego Liam, który spojrzał w ciemne i zrozpaczone tęczówki Zayna z 
wielkim współczuciem. Hayes była dla niego jak siostra, zapoznał ją z 
Malikiem, który okazał się jej prawdziwą miłością. Dla Payne'a strata 
brunetki była równie bolesna. 
-
 Wiadomo już kiedy się wybudzi? - spytał cicho Liam, ze strachem patrząc
 na ciemnowłosego. Mina Zayna nie wskazywała niczego dobrego. 
-
 Nie - odpowiedział zrezygnowany, spuszczając wzrok. - Może nigdy więcej
 nie otworzyć oczu. Rozumiesz co to oznacza? Już nigdy nie wypowie w 
moją stronę żadnego słowa. To moja wina, Liam. Mogłem zapobiec całemu 
zdarzeniu. 
-
 Nie możesz tak myśleć, Zayn! - powiedział Liam, obejmując przyjaciela 
ramieniem. - Każdy z nas mógł znaleźć się w takiej sytuacji. Madeline 
się jeszcze obudzi, zobaczysz. 
- Tylko dlaczego spotkało to mnie? Co takiego zrobiłem?! - krzyknął rozpaczliwie Malik, patrząc z żalem na ciemnego blondyna. 
Przyjaciel
 nic więcej nie powiedział. Tak naprawdę nie wiedział, jakimi słowami 
mógłby pocieszyć Zayna. Razem weszli do pokoju Mady, siadając na 
krzesłach obok jej łóżka. Ciemnowłosy postanowił w sercu codziennie 
przesiadywać przy dziewczynie z prawdziwą i potężną wiarą. Gdzieś w 
głębi jakiś głosik podpowiadał mu, by walczył o tę miłość do samego 
końca. Zayn nie mógł okazywać swojej słabości, nie wolno było mu się jej
 poddać. Przyznałby wtedy koniec marzeniom oraz uczuciu, które wciąż 
kiełkowało w jego sercu. Szanse dla Madeline były nadal nikłe, jednak 
wiara mogła dokonać wszystkiego, łącznie z cudem.
*~* 
 
 
Prolog i pierwszy rozdział przeczytany, zaraz biorę się za kolejne. :D To, co spotkało Zayna i Madeline jest straszne. I jeszcze do tego Liam. Najgorsze jest to, że wszystko zdarzyło się w momencie, kiedy dopiero się zaręczyli. Cóż, czytam dalej. :)
OdpowiedzUsuń